Karolina Gorczyca: Wciąż wierzę w siłę marzeń
Aktorkę Karolinę Gorczycę ostatnio możemy oglądać w serialu TVN "Szadź"
Fot. TVN/Jacek Poręba Shoot Me

Karolina Gorczyca: Wciąż wierzę w siłę marzeń

Miała 12 lat, gdy postanowiła, że będzie aktorką. Słyszała „Dziewczyno, zejdź na ziemię, to niemożliwe”. A jednak się udało. Teraz oglądamy ją w znakomitym serialu telewizji TVN „Szadź”. W zaciszu domowym piecze chleb i uprawia warzywa, bo chciałaby, by jej dzieci poznały ich prawdziwy smak i potrafiły zrobić coś własnymi rękami. Uważa, że to pomoże im realizować marzenia. Sama jest w tym mistrzynią. Aktorka Karolina Gorczyca w rozmowie z dziennikarką "Poradnika Domowego" Teresą Zuń opowiada o pracy, rodzinie i sposobach na... pandemię.

Od naszej ostatniej rozmowy minęło 8 lat. W międzyczasie córeczka urosła, urodził się synek, zagrała pani wiele ról. Nadal zaczyna pani dzień o 5 rano? 

Tak mówiłam osiem lat temu?  Byłam wtedy innym człowiekiem. Zaczynałam tak wcześnie, bo wydawało mi się, że inaczej nie zdążę ze wszystkim. Teraz trochę zwolniłam. Z  dwójką dzieci i obowiązkami, które mam, potrzebuję trochę więcej odpoczynku. Ostatnio byliśmy na wakacjach, mogliśmy odpoczywać i  spać do woli, ale i  tak była poranna pobudka, tyle że o 7.30. Dobrze, że dostaliśmy choć taki wakacyjny bonus. 

Macierzyństwo nauczyło panią cieszyć się z drobnych rzeczy, choćby z   dodatkowej pół godzinki snu?

Często teraz o  tym myślę, bo widzę po dzieciach jak szybko mija czas. Mamy jedno życie, jednak gdy spojrzeć na nie z boku, wychodzi, że ogromną jego część przeżywamy w jakiejś trosce i  cierpieniu, bo praca, kredyty, rachunki, relacje... Uczę się, jak nie zamartwiać się o to, co będzie. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu albo mamy bardzo niewielki. Staram się cieszyć małymi, prostymi sprawami i daję sobie na nie przyzwolenie. Tym, że idę na spacer, bujam się w hamaku, czy kupuję kwiaty do wazonu. To  pomaga utrzymać dobre samopoczucie. Próbuję te momenty kontemplować i  widzieć ich większy sens. Ostatnio najwięcej przyjemności sprawia mi mój warzywnik.

Powstał jako antidotum na pandemię, pierwszy lockdown...

Stwierdziłam, że jest piękna wiosna i nie mogę zamknąć się w domu, bo nie dam rady wytrzymać bez wolności. Wpadliśmy na pomysł, by założyć warzywnik. Pierwszy raz w życiu siałam warzywa. Nie wiedzieliśmy, co z tego wyjdzie. Okazało się, że mieliśmy piękne plony, a  satysfakcji z tego, że możemy sami coś wyhodować, cieszyć się prawdziwym smakiem warzyw, nie można z niczym porównać.

Dzieci podzieliły pani entuzjazm? Spodobała im się praca własnymi rękami? 

Na początku córka nie chciała się angażować, później to polubiła tak, że w szkole z dumą opowiadała, jak zbiera pomidory, marchewki, ogórki i pomaga mamie w ogrodzie. A nasz syn praktycznie wyrósł w ogródku! Troszczy się o każdą roślinkę. Oboje zobaczyli, że praca i troska przynoszą wspaniałe efekty. 

Pieląc albo podwiązując pomidory oczyszcza pani głowę, resetuje się?

Kiedyś dawał mi to sport. Uprawiałam triathlon, gdy byłam sześć godzin na trasie zawodów, działo się ze mną coś podobnego. Byłam tylko ze swoimi emocjami, tylko ze sobą i dla siebie. Tutaj jest coś więcej, bo korzystają z  tego inni, to jest dla mnie ciekawsze, wartościowsze. 

Tak jak samodzielne pieczenia chleba?

To w pewnym sensie symboliczna rzecz, która daje poczucie działania w dobrej sprawie. Chleb to życie, dzieląc się chlebem, dzielimy się życiem. Jestem wdzięczna, że mogę to robić. Widzę i  czuję w tym wielki sens, większy niż niejedna rzecz, za którą pędzę i pędziłam w życiu. Moja babcia też piekła chleb. Jeździłam do niej na wieś jako dzieciak, jadłam go ze śmietaną, posypany cukrem albo z masłem i pomidorem z ogródka. To są smaki mojego dzieciństwa, których mi brakuje. Kocham Warszawę, w której mieszkam, kocham mój zawód, ale nie chciałabym zapomnieć o tym, co mnie ukształtowało. Chciałabym pamiętać te miejsca i  smaki, bo jako dorosły człowiek widzę ich wartość. Chcę to kontynuować, by moje dzieci również zapamiętały smaki i  zapachy dzieciństwa.

Wciąż jest w pani 12-letnia dziewczynka wierząca w siłę marzeń? 

Cały czas! Bo choć podobno szczęście polega na tym, by marzyć realnie to z drugiej strony kto by uwierzył, że mając 12 lat i mieszkając w malutkim Biłgoraju wymyślę sobie, że będę aktorką, że będę grała, że stanę przed kamerą... W tamtym czasie i miejscu mogłam usłyszeć tylko: „Dziewczyno, zejdź na ziemię, to niemożliwe”. A jednak się udało. Dlatego, prócz tych przyziemnych i  realnych, warto mieć szalone pomysły i marzenia, warto o nich myśleć i malutkimi kroczkami do nich dążyć. 

Teresa Zun
Teresa Zuń
Źródło

Teresa Zuń

Dziennikarka i redaktorka „Poradnika Domowego”, „Przyjaciółki” i „Pani Domu”. Pierwszy wywiad zrobiła w 1991 roku  z maklerem giełdowym, bo ruszającą właśnie warszawska Giełdą Papierów Wartościowych interesowali się wtedy wszyscy. Rok później zrobiła pierwszy wywiad z gwiazdą – prezenterką Teleexpresu. Dziś ma ich na koncie ponad 500. 

Cała rozmowa z Karoliną Gorczycą w najnowszym numerze Poradnika Domowego. 

Poradnik_Baner_09_Gorczyca (1)

Czytaj więcej